Setne urodziny Pani Marii z Trzebienic

Pięknego jubileuszu doczekała pani Maria Lechowska - mieszkanka Trzebienic, gdzie wciąż jest zameldowana na stałe, od pewnego czasu mieszkająca u córki w Wolbromiu. W poniedziałek 23 marca 2015 roku świętowała swoje setne urodziny. Z tej okazji Solenizantkę odwiedzili między innymi przedstawiciele Urzędu Gminy w Gołczy i Urzędu Miejskiego w Wolbromiu oraz ZUS-u.

Urodziła się 25 marca 1915 roku w Żupaniu, w rejonie skolskim obwodu lwowskiego, który za czasów II RP mieścił się w granicach naszego kraju. Na stałe – wraz z mężem Prokopem – osiedliła się w Trzebienicach. Mowa o pani Marii Lechowskiej, która wczoraj, w Wolbromiu – gdzie obecnie opiekuje się nią córka – świętowała swoje setne urodziny.

Dostojna Jubilatka doczekała się sześciu wnucząt, jedenastu prawnucząt oraz dwóch praprawnucząt. Zapewne, gdyby nie wylew, który kilka lat temu pogorszył jej stan zdrowia, pani Maria dziś byłaby w znacznie lepszej kondycji. Mimo tego Dostojna Solenizantka jest w miarę sprawna fizycznie, choć obecnie niewiele mówi.

Z okazji setnych urodzin Jubilatkę odwiedziły między innymi przedstawicielki naszej gminy:  Kierownik USC Joanna Marczewska – Molenda oraz Sekretarz Gminy Gołcza Maryla Stasiek – Mentel. Oprócz złożenia życzeń podarowały Solenizantce kwiaty oraz niewielki upominek. Przywiozły również listy gratulacyjne od: Wójta Gminy Gołcza Lesława Blachy, Premier RP Ewy Kopacz oraz Wojewody Małopolskiego Jerzego Millera.

Pani Maria pochodzi z wielodzietnej rodziny – miała trzech braci i cztery siostry. To sprawiło, że już w wieku 9 lat przyszło jej opuścić rodzinne strony i wyjechać za pracą do Warszawy. Zatrudnienie znalazła w charakterze opiekunki do dzieci. Gdy wybuchła II Wojna Światowa nie opuściła stolicy naszego kraju - została sanitariuszką. W takich też okolicznościach poznała swojego przyszłego męża - Prokopa Lechowskiego, który został ranny w czasie bitwy nad Bzurą. Dodajmy, że i mąż Dostojnej Jubilatki pochodził spod Lwowa.

Małżonkowie przebywali w Warszawie aż do momentu upadku Powstania Warszawskiego. Tuż po jego zakończeniu zostali wywiezieni na południe Polski. Trafili do Wolbromia, gdzie przez pewien czas mieszkali u rodziny Gajosów, poczym wysiedlono ich do Mostku. Mąż pani Marii znalazł jednak pracę w Trzebienicach, dlatego właśnie to miejsce stało się dla małżonków ostateczną przystanią na pozostałe lata wspólnego życia.

Państwo Lechowscy doczekali się potomstwa: dwóch córek i jednego syna. Ich życie nie było jednak łatwe, bowiem praca pana Prokopa w PGR nie była popłatna – nierzadko jedyną zapłatą za nią były podstawowe produkty żywnościowe i to jeszcze otrzymywane za dopłatą. Ta sytuacja zmuszała panią Marię do tego, aby oprócz opiekowania się własnym domem i dziećmi podejmować dodatkowo zatrudnienie w gospodarstwach u osób bardziej zamożnych.

Po śmierci męża Pani Maria powróciła do Wolbromia, gdzie obecnie mieszka wspólnie z córką Zofią.